piątek, 27 grudnia 2013

Nigdy nie narzekaj, że masz pod górkę...

Dziś będzie trochę patetycznie i romantycznie. Wielokrotnie zdarza się nam mówić, że ktoś ma łatwiej, ma prostszą drogę czy, że zwyczajnie ma więcej szczęścia. Sam tak się nie raz wypowiadałem, do czasu...Pewnego dnia usłyszałem kilka zdań, które mogą być mantrą dla każdego z nas-"Skoncentruj się na sobie i na tym co robisz w danym momencie. Nie czekaj na to co ludzie powiedzą. 'Walcz' o to co kochasz i pragniesz bo nic nie jest podane na tacy. Żyj tak byś mógł codziennie rano spojrzeć w lustro i powiedzieć'Idę wlasciwą droga i już nic mnie nie zatrzyma w drodze na sam szczyt''. Siłę tych słów przełożyć można na życie biegacza-'on jest szybszy, lżejszy, ma talent, predyspozycje, on wygrywa'. Można tak wilczać bez końca. Jednak to wszystko nie wzięło się
znikąd. Większość jest efektem ciężkiej i mozolnej pracy. W tym momencie nasuwa się każdemu pytanie-ile muszę pracować i jak, żeby osiągnąć sukces! Odpowiedź na to pytanie jest sprawą indywidualną, a skwitować je można następująco-'Trenuj tak ciężko jak wysok jest postwiony cel, który chcesz osiągnąć. Gdy będziesz już na szczycie przez Twóją głowę przejdzie myśli-czas podnieść poprzeczkę.'Tylko progres stanowi podstawę rozwoju, a jego granice wyznaczamy sobie sami. Tak jest w bieganiu najpierw kilometr, później 5 km. Następnym etapem jest cudowna granica 10 km, po czym następuje etap półmaratonu, który jest wstępem do zostania maratończykiem. Czy to koniec drogi?Dla niektórych pewnie tak! Mnie jednak zawsze ciekawi co jest dalej....

wtorek, 24 grudnia 2013

Pogoń za kilometrami, choroba, przerwa...






W tych kilku słowach mógłbym opisać to co się działo od ostatniego wpisu na blogu. Czy to przez bieganie mnie tak długo tu nie było? I tak i nie! Rozpocząłem pracę dla portalu ultrabiegi.pl i musiałem poświęcić się pisaniu artykułu. Teraz będę mógł trafiać do większego grona czytelników, pomagając im zrozumieć problematykę medycyny sportu, rehabilitacji. Równocześnie będę miał mniej czasu na swoje prywatne "wywody i wypociny". Jednak nie będę ukrywał, że dzięki możliwości publicznego pisania spełnia się jedno z malutkich marzeń związanych z bieganiem. Coś kosztem czegoś, bo bieganie to tylko część mojego życia i to nie ta najważniejsza.

Treningi:

Przez te dwa i pół tygodnia zmieniłem trochę schemat treningów.Staram się, żeby w ciągu jednego tygodnia wykonać dwie jednostki treningowe podczas, których dam z siebie maksa: podbiegi i zbiegi, długi bieg w tempie startowym, bieg z tempem narastającym, kilometrowe odcinki biegane w trzecim zakresie. Reszta dni biegowych to luźne biegi z delikatnymi akcentami. Staram się nie zaniedbywać treningu siłowego choć brakuje mi na niego czasu i sił...

Kilometry:

Tak, tak nawet ja mam obsesje pokonywania kolejnych granic i barier. I tak zbliżam się do pokonania 3000 km w 2013 (z czego ponad 1/3 w ostatnich 3 miesiącach) co uważam za bardzo dobry wynik w pierwszym poważnym roku treningowym. Zostało jeszcze 9 km do pokonania. Cel na 2014? O tym napisze w kolejnym poście..

Choroba:

Są chwilę kiedy nawet najwięksi twardziele pękają i malutkie wirusy ich pokonują. Tak samo było ze mną. Cztery dni bez biegania bo mój brzuch był wykręcany jak ręcznik do "marchewy" na obozach. Cierpiałem nie dość, że z powodu choroby to jeszcze z faktu, że nie mogę biegać. Po tych czterech dniach po raz kolejny uświadomiłem sobie, że bieganie jest moim narkotykiem ( co prawda nie jedynym ). Jak nie mam okazji sobie strzelić "działki"to cierpię męki. Dlatego dziś po przerwie strzeliłem sobie 25 km:) Mimo, że nogi nie były idealne, czułem się osłabiony, a brzuch co chwile przypominał o sobie było to TO co  potrzebowałem!

Życie, a bieganie:

Tak na koniec małe przemyślenie. Kiedyś usłyszałem od bardziej doświadczonego biegacza, że to sport dla ludzi o mocnym charakterze. Dziś sam mogę się na ten temat wypowiedzieć. Bieganie długodystansowe, w górach to nie sport dla "słabych", ale to czy będziesz twardy nie zależy od tego czy się taki urodziłeś czy nie! Jeśli wytrzymasz trudy treningów i zawodów to musisz wiedzieć, że ten sport sam cię ulepi na nowo z takiej gliny, która nie pęknie przy pierwszej lepszej okazji. Każdy moment gdy wychodzisz z domu na trening jest kolejną cegiełką stawianą jako fundament Twojego charakteru. Pamiętaj 'zły trening to ten, który się nie odbył'.

czwartek, 5 grudnia 2013

Życie biegaczy

Krok za krokiem, metr za metrem, kilometr za kilometrem i tak pojawił się grudzień w moim kalendarzu. Listopad minął i już nie ma po nim śladu, no może prawie nie ma bo 411 km, które przebiegłem nie minęły bez echa. Był to kolejny rekordowy miesiąc pod względem pokonanych kilometrów! Powoli zbliżam się do 500 km, które chciałbym, żeby stały się regularnością miesięcznego przebiegu. Nie będzie to łatwe, ale gdy jesteś uzależniony to za każdym razem chcesz więcej i tak samo jest z moim bieganiem. Poza tym wychodzę z założenia himalaistów, którzy wracając z wyprawy już w głowie mają plan na kolejny swój "Everest", a to jak wysoko zawiesimy poprzeczkę zależy wyłącznie od nas! Nie zgodzę się tu z hasłami-"możesz, nie musisz"; gdy człowiek już tak daleko zaszedł już nie może przestać bo podświadomość nie pozwoliłaby mu na odkładanie treningów czy marzeń...


Miałem ostatnio czas poczytać różne opinie na temat biegaczy, ich stylu życia. Wiedza ludzi piszących artykuły o NAS jest porażająca. Weźmy pierwszy lepszy zarzut skierowany pod naszym adresem.
        Biegacze mówią tylko o treningach, zawodach, czasach? Prawdą jest, że ciężko o tym nie mówić gdy jest się wśród SWOICH, ale gdy spotykam się z ludźmi, którym bieganie jest obojętne, rozmawiam o ciekawszych tematach! Bieganie to nudny temat i nie jest dobry do wieczornej kolacji czy do popijawy z kolegami.
        Zarzuca się NAM, że jesteśmy wiecznie uśmiechnięci!? Co w tym kur... złego? Jakby każdy redaktor przebiegł tyle kilometrów co MY i miałby tak wielką satysfakcje jak MY to też miałby banana od ucha do ucha! Polacy to smutny naród-gdy biegam rano do pracy wszyscy są smutni bo wiedzą, że nie czeka na nich nic przyjemnego, a tylko tłok w tramwaju i praca po godzinach. Dlatego biegnąc uśmiecham się do ludzi, pozdrawiam kierowców stojących w korkach dziwnie patrzących na mnie! Chce dawać ludziom zupełnie mi obcym coś co jest bezcenne dla mnie.
       JESTEŚMY samotnikami? Jawna bzdura. Uwielbiam towarzystwo innych ludzi, ale gdy idę na trening to nie ciągnę kogoś kto nie ma z tego przyjemności. Idę sam bo to chwila dla mnie, żebym mógł obcować sam na sam ze swoim ciałem. Wsłuchać się w rytm serca, czy oddech. To dla mnie ważne, a wręcz intymne. Dlatego gdy wracam z treningu jeszcze bardziej cieszy mnie obecność bliskich mi osób. Tego wymaga higiena relacji międzyludzkich i nic tu nie jest związane z tym czy jesteśmy biegaczami czy nie!
       NASZE życie jest monotonne? Oczywiście dla kogoś kto nigdy nie kupił butów biegowych, a później kolejnych to życie biegacza może być nudne. Trening, dieta, zawody? Powiem za siebie-nie będę nigdy biegał maratonu poniżej 2:30, nie będę olimpijczykiem więc schemat życia nie jest, aż tak rygorystyczny co nie oznacza, że nie mam pewnych stałych elementów dnia!W tym wszystkim mam czas na chwilę zapomnienia tj.imprezy, nieprzespane noce, alkohol, "śmieciowe"jedzenie! Ja jestem BIEGACZEM-CZŁOWIEKIEM, który ma swoje słabości i normalne życie! Czy mam wyrzuty sumienia, że uważając się za ambitnego amatora/pół profesjonalistę czasem niweczę trudy treningu? Mam, ale co z tego? Daje z siebie maksa na kolejnym treningu i satysfakcja wraca! Więc nie jest tak nudno:)


Nic kończę! Na resztę zarzutów odpowiem następnym razem. Trzeba coś zjeść i iść na trening...
     
      

czwartek, 28 listopada 2013

Pytanie?

Ostatnio zadałem sobie pytanie jakby wyglądało moje życie bez biegania? Na co bym przeznaczyl czas, pieniądze? Teraz trudno mi odpowiedzieć na pytanie, które mi sprawa trudność, a dla większości jest oczywiste! Trudne bo...już nie pamiętam jak dokładnie wyglądało moje życie przed! Myslę, że byłem wiecznie zmęczony, nic mi się nie chciało, a ulubionymi zajęciami było spanie, bezsensowne siedzenie przed komputerem czy inne takie zamienniki sensownego funkcjonowania! Na co bym wydał pieniądze? Nowe ubrania-bo wciąż bym tył bo bardzo lubię jeść:D Na gry-pewnie tak gdyż "gaming" wypełniał moje wcześniejsze życie. Alkohol-oczywiście, że tak, a nawet duże jego ilości.Dziś lubię się napić dobrego piwa, wina czy szklaneczke whisky- jednak wszystko ma swoje odpowiednie proporcje, a nie jak kiedyś!

Dziś czas muszę starannie dzielić między przyjemnosci, a pracę. Często zapominając tu o śnie, który jest bardzo ważny przy tak dużej intensywności życia. Jednak jak zwykłem mówić-wyśpie się po śmierci. Pieniądze wydaje na rzeczy biegowe, odkładam na wycieczki czy obozy biegowe. Życie stało się prostsze dzięki bieganiu. Bardzo szybko wyznaczyłem sobie priorytet rezygnując z wielu rzeczy tamtego życia.

Czy żałuję? Pewnie i tak i nie! Brakuje mi tego luzu w stosunku do aktywności fizycznej, opuszczania treningów czy zwracaniu uwagi co jem, jak śpię! Jednak dzięki bieganiu mam najlepszy antydepresant, sposób na rozwiązywanie problemów czy też metodę na rozładowanie negatywnych emocji, które często wyładowywałem na ludziach postronnych! Bieganie nie pozwala mi na nudę! Organizuje mi życie i zawsze jest gdzieś w mojej głowie przypominając, żebym o nim nie zapomniał.Jednak w tym całym zachwycie i uzależnieniu pamiętam, że życie to nie bieganie i ludzi otaczających mnie nie mogę zanudzać moją monomatycznością. Bywa to trudne, ale sobi z tym radzę:)

czwartek, 21 listopada 2013

Jak biegać

Nie powiem Wam tu o prawidłowym kroku czy sylwetce biegowej, ale skupię się nad psychologią biegu. Gdy przygotowywałem się do debiutu maratońskiego przeczytałem pełno planów treningowych, taktyk rozgrywania biegu typu bardzo popularnego i wg mnie skutecznego negative split(o tym będzie innym razem) czy też o "ścianie"!Każdy co biegł maraton o niej słyszał, ale nie każdy przeżył. Moment kiedy mózg robi swoje,a nogi swoje. Czy przeżyłem sam?Tak na 36-38 km podczas Koral Maratonu na najstromszym podbiegu myślałem, że umrę, a co najlepiej stanę i przejdę do marszu. Nie umiałem, nie przestałem biec mimo, że na tym odcinku mało kto biegnie! Czemu ja nie przestałem?Bo miałem dobre fizyczne przygotowanie?Pewnie tak, ale w nogach miałem konkurencję szybkosciowe z IronRun i nie było lekko. Wytrzymałem bo w głowie miałem jedną myśl-"Początek biegniesz głową, a później już tylko sercem". To złota reguła biegów długodystansowych, bo biegi przegrywa się na początku, a nie na finiszu!Czemu głowa-ona musi wiedzieć i później utwierdzić Cię, że jesteś silny i poradzisz sobie z całym tym wysiłkiem!Serce? Bo po kilku kilometrach i tak będziesz czuł ból mięśni więc wtedy musisz pokazać jakim fighterem jesteś! Bieganie to nie tylko praca na treningach fizycznych, ale to ciężki trening nad własną psychiką! Jak to robić?Wstajemy rano mimo, że łóżko nas przyciąga, a za oknem śnieg czy deszcz, a my ruszamy na samotne długie wybieganie. Podczas takich treningów pokonujemy kryzys za kryzysem, tworzymy osobisty sposób radzenia sobie z nimi! Pamiętajcie nie ma urodzonych zwycięzców, na triumfy trzeba ciężko zapier...

sobota, 16 listopada 2013

Sport

W życiu zawsze przychodzi czas na zmiany w każdej płaszczyźnie bo stagnacja zabija naszą kreatywność, a przecież mózg ludzki ma nieograniczony potencjał! Swoją przygodę ze sportem rozpocząłem od karate, 9-10 lat treningów. Ten wybór był efektem fascynacji filmami o sztukach walki. Później był czas bardziej prfesjonlanego kopania piłki-do dziś obok biegania mój ulubiony sport. Przyczyna-mistrzostwa świata w piłce nożnej we Francji w 1998 roku. Pomiędzy tymi okresami jeszcze 4 lata strzelałem z łuku i dwa lata należałem do sekcji siatkówki- mimo tego, że olbrzymem nie byłem jako rozgrwajacy spisywałem się według mnie bardzo dobrze. Swoich sił spróbowałem w narciarstwie alpejskim i to nie bez sukcesów. Krytycznym momentem dla uprawiania sportu jako ambitny amator był koniec liceum i pierwsze dwa lata studiów. Bardzo się wtedy pogubiłem, zatraciłem swoje ideały, a co za tym poszło niezdrowy tryb życia i nadwaga. Ta sama nadwaga, która w połowie 3 roku stuidów doprowadziła do tego, że wróciłem na siłownię, basen i rozpocząłem truchtać. Były to wtedy niesamowite dystanse 2-3km! Jednak sam trening nie przynosił oczekiwanego efektu bo waga pokazywała co chciała. Dlatego zacząłem się interesować zdrowym odstawianiem, co jak wpływa na mój organizm. Drogą wyrzeczeń i ciężkiego treningu na początku 6 roku studiów schudłem ponad 20 kg  i stałem się innym człowiekiem. W momencie gdy sport już nie był efektem walki o zdrowie i powrót do normalności znów stał się wyzwaniem i chęcią rywalizacji. Dlatego postawiłem sobie wtedy cel przebiec maraton. Jak powiedziałem tak zrobiłem:) pisząc o tym pokazuje, że nie ma urodzonych zwycięzców czy ludzi którzy nie popełniają błędów. Poza tym chce pokazać, że uprawnie sportu to nie zawsze walka z rywalem, a wg mnie to głównie walka z własnymi słabościami!

Za chwilę ktoś mnie zapyta, że gdy osiągnę to co pragnę w bieganiu to znów mogę mieć taki przestój bo przecież historia jest jak sinusoida raz na górze raz na dole. Otóż nigdy już tak nie będzie bo adrenalina to najsilniejszy narkotyk. Po/podczas przygody w bieganiu przyjdzie moment na realizację kolejnego marzenia czyli... ukończenie IronMana:)

czwartek, 14 listopada 2013

Uzależnienie

Kiedy 3 lata temu kupiłem pierwsze buty biegowe nie przypuszczałem wtedy, że to początek wspaniałej podróży. Okres pierwszych dwóch lat to wzloty i upadki tzn. było bieganie tak nieregularne, że mi teraz wstyd mówić o tym. Potrafiłem nie biegać miesiąc albo i dwa. Wtedy jednak wystartowałem w moim pierwszym górskim biegu rozgrywanym technikom anglosaską podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy. Niby 12 km z tego co pamiętam, ale tak mnie to "zniszczyło", że jeszcze tydzień po bolały mnie mięśnie. Nie mówię nawet ilu przekleństw użyłem podchodząc pod Jaworzynę Krynicką, ale blok operacyjny przy tym to "nic"! Po biegu myślałem, że to nie dla mnie i już nigdy nie będę chciał biegać po górach, a może bieganie to sport nie dla mnie. Jednak, mój charakter, który nie pozwala na porażki doprowadził do tego, że już mam za sobą obóz wysokościowy w Tatrach i kilka startów w biegach górskich, a nieregularność zamieniłem w codzienną ciężką pracę.

Dziś kiedy jestem po swoim pierwszym poważnym sezonie, po pierwszych ważnych debiutach patrze na przyszłość z wizją możliwości osiągnięcia czegoś więcej niż tylko/aż ukończenie poszczególnych biegów.


Teraz rzadko kiedy odczuwam radość biegania-najczęściej gdy biegam z kimś albo gdy testuje nowo zakupioną rzecz do biegania. Wtedy czuję się jak na początku tej przygody, która mimo tego, że stosunkowo krótko trwa to już całkowicie odmieniła moje życie. Po debiucie maratońskim stałem się pewniejszy siebie, bardziej opanowany czy też lepiej planuje życie. Wiem, że nie ma teraz rzeczy niemożliwych. Wszystko  zależy od tego jak bardzo się poświecisz danej sprawie. Dlatego początkujący biegacze cieszcie się radością pierwszych kilometrów, bo to uczucie minie, ale dostaniecie w zamian coś czego wam nikt nie zabierze!

niedziela, 10 listopada 2013

Weekendowo relaksowo






Pisałem w ostatnim wpisie, że muszę uważać z kilometrami i tak też zrobiłem. Przez dwa dni zrobiłem tylko 21 km. Ktoś powie, że dużo.Inny zaś stwierdzi, że jak się ma takie cele jak ja to ograniczanie się do 100 km tygodniowo to przesada! Powiem tak: zgodziłbym się z obiema teoriami. Biegam 100-120 km tygodniowo, ale w tym jest mało "biegania"! I tak dla przykładu w tym weekendowym bieganiu 21 km zrobiłem dwie trudne jednostki treningowe. Wczoraj były to odcinki 400 m w tempie lepszym niż rekord na 10 km, a dziś robiłem siłę biegową i pracowałem nad techniką biegu w postaci skipów, stromych podbiegów oraz wieloskoków. Idąc za tą myślą, że 100-120 km to mało-tak jeśli moje treningi polegałyby na nabijaniu kolejnych kilometrów. Jest to dużo gdy w całym tygodniu każdy dzień jest podporządkowany odpowiednim jednostkom treningowym. Poza tym nie ma złotego środka na sukces-jeden może biegać 200 km tygodniowo, a drugi 100 km i będzie odnosił większe sukcesy niż ten pierwszy! Dlatego zwracam uwagę, na obserwowanie swojego organizmu jak się zachowuje po danym treningu! Trzeba umiejętnie żonglować sposobami treningowymi, często zmieniać dystanse, kolejność treningów, żeby organizm za szybko się nie przyzwyczaił bo wtedy nie będziemy czynić postępu.

Jutro rozpoczynam kolejny tydzień biegowy z myślą, że nie będzie on łatwiejszy od poprzedniego, ale ja będę starał się być lepszy!

piątek, 8 listopada 2013

Ograniczać się

Tak właśnie muszę się ograniczać z kilometrami w tygodniu bo kolana ma się tylko jedne, a na implanty się zapewne nie doczekam. Obiecałem sobie, że mój przebieg tygodniowy nie będzie przekraczał 100 km, a tu piątek i już 99 km! Mam nie biegać przez cały weekend i patrzeć na buty? No way! Najwyżej w przyszłym zrobię mniej! Dla biegacza nie ma nic gorszego jak brak możliwości treningu. Przerabiałem to dwa razy:zapalenie Achillesa i uraz śródstopia. Cierpiałem jak Werter, walczyłem jak Mel Gibson w Braveheart z pokusą. Koniec końców biegałem jak głupek mimo, że frajdy to nie sprawiało. Dziś wiem, że regeneracja to bardzo ważny element treningu, a tym bardziej rehabilitacji. Jednak kto z nas nie popełnia błędów?! Tylko Ci co nic nie robią!

Zacząłem już wstępnie rozpisywać plan startów na kolejny sezon. Narazie zdradzę, że mam dwa główne cele- dobry wynik tj. w granicach 12 h na biegu 7 dolin i wysokie miejsce w klasyfikacji końcowej w cyklu biegów mountain marathon.

środa, 6 listopada 2013

Ciężka praca

Jak w tytule, okres suchego treningu bez startów jest ciężka pracą której ciężko znaleźć odskocznie. Budzisz i zasypiasz z mysla, że każdy kolejny dzień będzie trudnym treningiem, a stają się coraz trudniejsze bo wymagnia jakie sobie postawiłem tego wymagają. Innym czynnikiem wpływającym na trudność jest pogoda, która coraz częściej nie wsprzyja, ale co zrobić trzeba ostro zapier...bo efektów nie będzie.

Staram się propagować bieganie jak tylko mogę więc biegam z dwoma bykami z których staram się zrobić co najmniej biegaczy średnio dystansowych. Sam pamiętam jak mi było cieżko, co prawda teraz nie jest wiele łatwiej, ale poziom treningu jest zupełnie inny niż u progu kariery biegowej. Jednak ja ze swoim doświadczeniem i podejściem staram się ich mobilizować i wspierać oraz utwierdzać ich w tym, że dadzą radę.

Dziś środa więc bawię się z podbiegami, które będą ciężkie bo wczoraj były wieczorem wykroki i przysiady.

niedziela, 3 listopada 2013

ładowanie akumlatorów

Długi weekend poświęciłem na trening w nowych butach na asfalt. Wybór padł na Asics Hypper 33 zasponsorowane przez najbardziej wyrozumiałych kibiców i równocześnie sponsorów czyli rodziców. Bez nich nie byłbym tu gdzie jestem teraz i nie patrzyłbym tak optymistycznie w przyszłość. W butach zakochałem się od pierwszych metrów. Cała energia przekłada się w nich na prędkość, najzwyczajniej na świecie czułem się jakbym miał turbosprężarki podpięte do butów! Oczywiście są wygodne i nie spowodowały żadnych otarć ani odcisków po pierwszych 38 km. Piątek to bieg ciągły w drugim zakresie na dystansie 15 km. Towarzyszył mi senior na rowerze, który mocno mnie motywował bym nie odpuszczał. Sobota to 12 km w tym 10 x 200 m / 200 m, a niedziela to 10 km w tym 8 x 300 m podbiegów. Kilometrów nie nabijałem. Postawiłem na jakość i na odpoczynek, który pomoże realizować plan treningowy na listopad. W tym miesiącu dokładam trening siłowy tj. przysiady ze sztangą, martwy ciąg, wykroki/zakroki ze sztangą, wyciskanie żołnierskie i inne tego typu przyjemnosci, które w moim debiutanckim sezonie bardzo mi pomogły.

czwartek, 31 października 2013

Podsumowanie października 2013

Październik się kończy za kilka godzin, czas go podsumować. Życiowo zacząłem nowe życie-po sześciu latach studiów rozpocząłem pracę w szpitalu! Bardzo szybko zostałem zauważony jako lekarz oszołom no bo kto biega do i z pracy:) Nie przeszkadzają mi takie określenia, a wręcz schlebiają wkońcu już dawno wybrałem taką drogę, która jest swoistą ucieczką od przeciętności! Pytania od koleżanek i kolegów z pracy-"Skąd tyle siły?!"-odpowiedź jest prosta jestm biegowym ćpunem i jak z rana zapodam sobie "działkę" endorfin to mam energie i humor na resztę dnia, a przecież po pracy jeszcze to poprawiam kolejną dawką! Wrcając do treningów to październik równa się 355 kilometrów, nowe formy treningu i jeszcze większa mobilizacja do osiągniecia marzenia czyli UTMB! Wierzę bardzo mocno, że droga jaką obrałem mimo, że prowadzi nieustannie w górę i jest bardzo kręta to zaprowadzi mnie do celu bo te 168 km w masywie najwyższego szczytu Europy będą tylko długim finiszem tysięcy przebiegniętych kilometrów!

Proza biegania

Całe swoje dzieciństwo uważałem,że bieganie bez piłki przy nodze to jakaś kara. Bieganie na kilometr na wf był dniem przeklętym... Dziś patrze na każdą chwilę spędzoną w biegu zupełnie inaczej. Każda chwila spędzona w trakcie treningu czy zawodów uważam za niezapomnianą pozytywnie bądź negatywnie. Szczególnie te gorsze, bo to one pokazują mi moje słabości. Tak też było w środę kiedy biegałem odcinki 1km-starałem się biegać w tempie maratońskim na 3h. Tempo było albo za szybkie bądź za wolne. Irytowało mnie to strasznie. Starałem się poprawić-12 razy i nic. Stwierdziłem-"Sorry stary, nie dziś. Nie możesz być niewolnikiem cyferek. Baw się tym!". Pamiętajmy, że ambicje, plany treningowe to jedno, a nasza przyjemność i zdrowy rozsądek to drugie.

wtorek, 29 października 2013

P jak poniedziałek, p jak podbiegi




Jak w tytule poniedziałek upłynął mi na bieganiu podbiegów. Były to odcinki 200 metrowe. Zrobiłem dziesięć takich rund i moje nogi już nie chciały ze mną wrócić do domu. Stwierdzam, że podbiegi to najtrudniejszy element treningu! Zaniedbywałem je w tamtym sezonie myśląc, że setki przysiadów ze sztangą będą wystarczające. Owszem nie powiem dużo mi dały, ale jednak musi być równowaga w budowaniu siły biegowej. Nie można jednej opcji zastąpić drugą gdyż dają inne efekty mimo, że dalej mówimy o sile biegowej. Uważam, że bez podbiegów nie da się zrobić wymarzonej formy, dlatego drodzy państwo bieganie to nie tylko nabijanie kolejnych kilometrów. Poważne bieganie to odpowiednie formy treningów biegowych, a biegać to można raz w tygodniu lub w okresie roztrenowania!

Koniec końców albo dajesz z siebie maksa i po zakończonym treningu masz ochotę tym wszystkim rzucić ze względu na zmęczenie albo nie stosuj półśrodków i uprawiaj spokojnie jogging:)

niedziela, 27 października 2013

Niedzielne leniuchowanie

Każdy normalny człowiek w niedziele marzy, żeby się wyspać i odpocząć przed nadchodzącym tygodniem. Ja dziś też myślałem, że moje losy potoczą się jak zwykłego Kowalskiego, jednak...Właśnie przecież nie jestem zwykłym zjadaczem chleba i podświadomie ubrałem się i poszedłem na trening! Wieczorne bieganie  było przyjemnością większą niż leżenie na kanapie przed TV. Kolejne kilometry uciekały, oddech był regularny, a serce nie wariowało! Zwyczajnie płynąłem! Po którymś kilometrze, włączył się rozum i powiedział-"Kolego nie za szybko? Miałeś odpoczywać!" więc patrze, a tam średnie tempo 4:30! Czułem się jakbym się rozgrzewał, a ja już miałem za sobą 7 km biegu w zakresie, którego bym się nie spodziewał. Szybko  wrzuciłem na luz, zrobiłem kilka ćwiczeń, 5 przebieżek po 200 metrów i spokojnym truchtem powróciłem do domu!


sobota, 26 października 2013

Rocznica

Wczoraj wraz ze swoim Garminem Forerunner 405 CX obchodziliśmy okrągłą rocznicę 3000 km (2500 km w tym roku). Mieliśmy gorsze i lepsze momenty jak to w związku. Czasem go zaniedbywałem, a innym razem on wystawiał mnie na próbę cierpliwości jak nie chciał się włączyć przez cały tydzień by później pewnej nocy dał znać, że "żyje" charakterystycznym pyknięciem. Jubileuszu nie obchodziliśmy hucznie, ale z przytupem bo zrobiliśmy wczoraj 22,5km w tym 6 km w tempie narastającym:)

Na dziś zaplanowałem ćwiczenia ogólnorozwojowe i stabilizacyjne, ale nie wykluczam możliwości delikatnego biegania, które potraktuje jako aktywny wypoczynek po ciężkim tygodniu właściwych treningów.

piątek, 25 października 2013

Jak trenuje...

Postanowiłem napisać kilka słów jak wyglądają moje początkowe przygotowania do kolejnego sezonu.

Poniedziałek: lekki bieg w tempie pierwszego zakresu, około 12-14 km, ćwiczenia z masą ciała,

Wtorek: 3-4 km rozgrzewki, 8-10 x 400 m w tempie ostatniego startu na 10km/2min trucht, 3-4 km wyciszenia,

Środa: 15 km w pierwszym zakresie, jednak w górnej granic tak pod drugi, ćwiczenia z masą ciała

Czwartek: 3-4 km rozgrzewki, 10-12 x podbiegi(strome/krótkie, "płaskie"/długie), 3-4 km wyciszenia.

Piątek: 15-20 km spokojnego biegu

Sobota/Niedziela: wolne/basen/2-3km lekko, 4-5 x skipA, 4-5x wieloskoki, 4-5 x skipC-po 80m, 2-3km lekko.

Dużo tego, ale samo się nie przebiegnie 100 czy więcej kilometrów:)



Wracam...

Wracam po bardzo długiej przerwie, ale teraz obiecuje regularność i systematyczność. Po lekkim okresie roztrenowania ruszyłem z przygotowaniami do sezonu 2014. Cele są bardzo ambitne, ale o nich będę opowiadał z kolejnymi postami.

Początki przygotowań to stopniowe zwiększanie kilometrów plus treningi właściwe w postaci siły biegowej i interwałów. Poza bieganiem dbam o ćwiczenia wzmacniajace korpus-pompki, drążek, brzuszki, przysiady, wykroki. Ćwiczenia ogólnorozwojowe są bardzo ważne bo to one dają nam przewagę nad tymi, którzy myślą, że bieganje to tylko nabijanie km!

Z pozdrowieniem biegowym:)

wtorek, 25 czerwca 2013

Leg Day

Wczoraj, jak co poniedziałek miałem trening siłowy nóg-jednak nie był taki jak poprzednie bo dziś czuje się jakbym wybiegał na Kasprowy Wierch:/ Intensywność, obciążenie i ilość powtórzeń dała mocno w kość moim mięśniom czwórgłowym ud. Wszystko jednak ma swój cel-"ciężki trening, łatwe zwycięstwo"-ta myśl musi mi towarzyszyć w przygotowaniach do maratonów górskich, które jak się domyślam nie będą wybaczać najmniejszych błędów w przygotowaniach i lenistwa. Pierwsza okazja do przekonania się w jakiej formie jestem będzie sobotni bieg alpejski na Żar!

niedziela, 23 czerwca 2013

Ledwo co zacząłem pisać, a przerwałem...

Jak w tytule, mój zapał do opisywania swoich codziennych zmagań chwilowo się ulotnił, przez kontuzje i zawirowania życiowe! Dziś jednak powoli wychodzę na prostą, ale do pełnej stabilności jeszcze dużo mi brakuje!

Treningi od połowy maja są mocno ograniczone z powodu zapalenia ścięgna Achillesa oraz wysokich temperatur-jednak nie poddaje się! Najlepszym lekarstwem na tą kontuzje jest ograniczenie biegania, ale dzięki niemu leczę moje życiowe bolączki. Kilometraż jednostek treningowych mocno ograniczyłem do maksymalnie 12-13 km oraz rodzaj treningów ograniczam do krótkich interwałów i spokojnych biegów.

Bieganie to przecież nie cały mój trening-siłowni ani na chwilę nie zaniedbałem mimo, że aura zachęca do leniuchowania! Siła musi być bo sama się przed TV nie zrobi!

Obiecuje sobie powrót do sumiennego opisywania moich doświadczeń biegowych!

czwartek, 25 kwietnia 2013

Bieg do góry

Wczoraj był ciężki dzień -na siłowni pracowałem nad silnym korpusem-jest to bardzo ważne dla długodystansowca przekonałem się o tym na debiucie maratońskim!Po sile wieczorem były podbiegi-Boże jak mi było wczoraj ciężko, czułem się słabo, zawroty głowy, ale wytrwałem i dostałem za to zastrzyk endorfin, które i tak roztrwonił  mecz Realu:/

wtorek, 23 kwietnia 2013

I jak tu mówić o samotności biegacza? Mimo to uważam, że długodystansowcy to samotnicy, którzy obcują z naturą wsłuchując się w własny oddech:)

Czas "orania" rozpoczęty

Po ciężkim poniedziałku-15 km biegu ciągłego, 1,5 km na basenie oraz siłowni mogę powiedzieć-znów czuję, że żyje bo ostatni tydzień spędzony na leniuchowaniu mnie strasznie zanudził, wręcz chciał wpędzić w depresję!Dziś w planach mam długie interwały czyli próba wyskoczenia serca z klatki i wyplucia płuc!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Początki nowej przygody

Początek tygodnia w mniemaniu wielu to dobry moment na początek realizowania swoich celów-dieta, ćwiczenia, rzucanie nałogu:) Ja też zaliczam się do nich i dziś postawie pierwsze kroki, może nie milowe jednak ważne bo napędzające maszynę która zatrzyma się na mecie jednego z jesiennych maratonów! Dziś w planach mam 15km spokojnego biegu, basen oraz siłownia!Co do powrotu do diety to znów ograniczam proste węglowodany, wprowadzam znów 5-6 posiłkową regulraność posiłkową:)

piątek, 19 kwietnia 2013

Tydzień po maratonie...

Mija już prawie tydzień od mojego maratońskiego debiutu podczas DOZ Maraton w Łodzi!Plany na bieg były pobiec poniżej 3:40, ale życie zgotowało mi niesamowitą niespodziankę, a ciężka praca została wynagrodzona w postaci czasu 3:24:33:D Jednak już teraz zaczynam plany na jesienny maraton gdzie będę chciał pobiec w granicach 3:15-3:20:) Tydzień po starcie upływa mi na regenercji-poniedziałek basen, środa 1h spokojnego biegu, a dziś siłownia!Poza tym uzupełniam glikogen oraz staram się pozbyć wody nagromadzonej w organiźmie po starcie!