piątek, 28 marca 2014

Czas debiutu...

Pierwszy krok, pierwszy kilometr, pierwsze 10 km i tak można bez końca wyliczać NASZE etapy, kolejne pierwsze razy! Każdy jest wyjątkowy, każdy wykuwa się w naszej pamięci tak wyraźnie, że o każdej porze dnia i nocy możemy sobie przypomnieć te chwile.Teraz kiedy stoję u progu debiutu w MP lekarzy-to będzie kolejny mój pierwszy raz! Czy zapłacę 'frycowe' czy moja zuchwałość pomoże mi w odniesieniu sukcesu? Myślę, że na tę i wiele innych pytań jak to czy na pierwszych 10 km pobije życiówkę na tym dystansie otrzymam odpowiedź w niedzielę 6 kwietnia:) Czy się boje? Tyle prób co życie postawiło przed mną do tej pory uodporniło mnie na takie sytuacje! Potrafię zmienić tremę, stres w siłę, która pomoże mi w osiągnięciu postawionych celów! Poza tym dlaczego mam się bać? Ciężko przepracowałem okres przygotowawczy i teraz jestem pełen wiary w to, że będę zbierał obfite plony! Ponad to co wymieniłem stawiam to, że ludzie, którzy są najbliżej mnie utwierdzają mnie w tym, że dobra ścieżką podążam i, że zawszę mogę na NICH liczyć! Dziękuję!

Wyjazd do Zakopanego poświęciłem na wycieczki, spacery i kilka treningów podczas, których koncentrowałem się na długich i trudnych technicznie podbiegach. Odpocząłem, naładowałem akumulatory bo jak zaczynię się wir zawodów to ciężko będzie znaleźć choć chwilę spokoju!Żałuję, że nie było czasu na długie wycieczki biegowe, ale nie można mieć wszystkiego i należy się cieszyć tym co mamy!

Poza głównymi celami na te sezon w ich cieniu realizuje swój poboczny cel czyli 4000 km w 2014. Jak mi idzie? Świetnie zbliżam się już do 1000 km więc nie ma na co narzekać! Jakbym miał więcej czasu na bieganie to mógłbym celować w 5 czy 6 tysięcy, ale wtedy nasuwa się pytanie-'Po co?' Przecież trening biegowy to jeszcze ćwiczenia siłowe, stabilizacyjne, a co najważniejsze wg mnie-REGENERACJA!

Dziś zrobiłem 19 km w pierwszy jak dla siebie zakresie biegu w średnim tempie 4:36. Jakie wrażenia? Lekkość, swoboda i znów już tak zapomniana euforia biegacza. Ciekawostką jest, że rok temu gdy debiutowałem w maratonie moje tempo startowe było...4:48, a teraz treningowo biegam szybciej! Jak tu nie wierzyć, że ciężka praca przynosi prędzej czy później zamierzone efekty!

P.S. Mi też się czasem nie chcę trenować! Nie będę tu pisał patetycznie jak większość blogerów-'pamiętaj, gdzie zaczynałeś...jesteś lepszy od innych...tylko słabi odpuszczają' te i wiele innych sloganów uderza w NAS codziennie!Zachowajmy spokój i stosujmy się do zasady-"Każdy ma prawo do słabości, byle ona nie stała się nawykiem".

czwartek, 13 marca 2014

Czas się rozpędzić...





Chwilowa dwudniowa niedyspozycja spowodowana przeziębieniem nie wpłynęła w jakiś istotny sposób na moje przygotowania.  Już dzień po zrobiłem trening 14 km w I na II zakresie, a dziś 20 km z kilkoma kilometrami w tempie 4:05-4:20! Czy to zaskoczenie? Chyba nie! Emil Zatopek przed swoimi największymi startami wylądował w szpitalu, by później tylko zwyciężać! Oby tak było i w moim przypadku, choć daleko mi do tego "Białego Kenijczyka"!

Celem na wiosnę był atak na złamanie 3 h w maratonie. Poprzeczka wysoko zawieszona, ale realnie do pokonania. Niestety nie udało mi się wstrzelić w terminarz startów, żeby podjąć tą próbę. (plany życiowe są ważniejsze od biegowych, gdyż sport jest tylko pięknym dodatkiem do życia) Cel zostanie przesunięty na jesień! Za to wiosna może upłynąć pod kątem startów na krótszych dystansach tj 5, 10, 15 km. Nie czuję się w tych konkurencjach fachowcem gdyż wole biegi dłuższe, ale jak to mówią "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma". Tak więc muszę pokochać się z tymi dystansami! Jak to zrobię? Stwierdziłem, że będą to świetne jednostki treningowe, które pozwolą mi osiągnąć cel nadrzędny- walka w MP lekarzy na "królewskim dystansie".

Do tej pory startowałem w zawodach, żeby zbierać doświadczenie. Jednak przychodzi taki moment, że człowiek chce czegoś więcej! Chcę czegoś co go zmobilizuję gdy atakuje "leń" i chce się zostać w domu na kanapie, a nie pocić się jak świnia na treningu! Cele same się nakreśliły-przez specyfikę zawodu jaki wykonuje- walka na wszystkich możliwych dystansach podczas MP lekarzy! Kiedy osiągnę ten swój Mount Everest? Nie wiem, ale marzenie o nim napędza mnie do coraz cięższej pracy na treningach! Ktoś zaraz mi może powiedzieć, że wśród lekarzy nie ma zbyt dużej konkurencji i, że nie jest to zbytnio ambitny cel! Mogę tylko powiedzieć wtedy, żeby ktoś zobaczył jakie rezultaty dają złote medale i czy są to czasy mało ambitne jak na amatorów! Jednak nauczony brać z życia największą z możliwych łyżek chce zacząć walczyć w biegach górskich (w biegach "płaskich" jestem skazany na pożarcie, nie posiadam takiej budowy anatomicznej) z najlepszymi w swojej kategorii wiekowej, a później może i o "coś więcej" niż tylko medale za udział...Czy zderzę się ze ścianą? Pewnie nie raz, ale znam swój charakter! Wiele razy upadnę, ale na koniec to ja będę zbierał laury-może to i nie skromne, co zrobić taki już jestem:)


Już w sobotę wyjazd do Zakopanego, do kuźni mej formy biegowej. Jednak tym razem jadę tam towarzysko, a trening będzie dodatkiem! Myślę, że samo przebywanie na wyższej wysokości nad poziomem morze i spacery pozwolą mi nabrać energii bo pierwszy start już tuż tuż...

sobota, 1 marca 2014

Początek końca...




Marzec to ostatni miesiąc ciężkich przygotowań-siły biegowej, crossów i innych takich przyjemności, które mają stanowić silny fundament pod cele jakie wyznaczyłem na nadchodzący już wielkimi krokami sezon. Dwa pierwsze miesiące nowego roku mogę ocenić bardzo pozytywnie-łącznie 700 km mam już w nogach czyli 300 km więcej niż rok wcześniej o tej porze. Poza satysfakcją ze zwiększonego kilometrażu zauważyłem poprawę swoich prędkości przelotowych oraz techniki biegu-niestety jedna noga gorzej ląduje, ale jest to efekt jak przypuszczam przebytych kontuzji-zapalenia Achillesa, urazu śródstopia. Mimo to uważam, że uczyniłem spory progres, który jak mam nadzieję zaowocuje już niedługo.

Nadchodzący miesiąc poświecę na nabieranie szybkości. Co za tym się kryje? Dużo biegów tempowych, interwałów, biegów z narastającą szybkością oraz szybkich podbiegów. Nie są to moje ulubione jednostki treningowe, ale jak mówią doświadczeni koledzy-'Ciężki trening, łatwe zawody' takie motto musi mi towarzyszyć bo inaczej ciężko będzie mi walczyć o wyznaczone cele w lidze Mountain Marathon, Mistrzostwach Polski Lekarzy czy też podczas Biegu Siedmiu Dolin.

Ktoś czytając to co pisze może pomyśleć, że zbytnio to wszystko przeżywam, że nie jestem zawodowcem zobligowanym do wyników! Trudno się jednak z tym nie zgodzić. Jednak mój charakter i ambicje nie pozwalają mi na inne podejście do sprawy. Dla mnie jako ambitnego amatora start w każdych zawodach jest jak Olimpiada czy Mistrzostwa Świata-dlatego zamiast oglądać jak Kamil Stoch zdobywa złote medale, ja ciężko pracowałem na treningu bym mógł kiedyś cieszyć się z moich sukcesów na miarę jego medali. Amatorom takim jak ja jest dużo ciężej niż zawodowcom -praca, brak sponsorów, a mimo to robimy to co robimy i staramy się być lepi każdego kolejnego dnia będąc przy tym inspiracją dla tych co stoją u progu swojej przygody bo łatwiej wzorować się na koledze, któremu udało się np przebiec maraton w 'dobrym czasie' niż na złotym medaliście, który ma cały sztab ludzi pracujących na jego sukces.

P.S. Wracając do tego sztabu ludzi-mam to szczęście, że najbliższa mi OSOBA oraz RODZICE wierzą we mnie i wspierają każdego dnia w drodze, która prowadzi pod Mount Blanc i dalej...