czwartek, 13 marca 2014
Czas się rozpędzić...
Chwilowa dwudniowa niedyspozycja spowodowana przeziębieniem nie wpłynęła w jakiś istotny sposób na moje przygotowania. Już dzień po zrobiłem trening 14 km w I na II zakresie, a dziś 20 km z kilkoma kilometrami w tempie 4:05-4:20! Czy to zaskoczenie? Chyba nie! Emil Zatopek przed swoimi największymi startami wylądował w szpitalu, by później tylko zwyciężać! Oby tak było i w moim przypadku, choć daleko mi do tego "Białego Kenijczyka"!
Celem na wiosnę był atak na złamanie 3 h w maratonie. Poprzeczka wysoko zawieszona, ale realnie do pokonania. Niestety nie udało mi się wstrzelić w terminarz startów, żeby podjąć tą próbę. (plany życiowe są ważniejsze od biegowych, gdyż sport jest tylko pięknym dodatkiem do życia) Cel zostanie przesunięty na jesień! Za to wiosna może upłynąć pod kątem startów na krótszych dystansach tj 5, 10, 15 km. Nie czuję się w tych konkurencjach fachowcem gdyż wole biegi dłuższe, ale jak to mówią "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma". Tak więc muszę pokochać się z tymi dystansami! Jak to zrobię? Stwierdziłem, że będą to świetne jednostki treningowe, które pozwolą mi osiągnąć cel nadrzędny- walka w MP lekarzy na "królewskim dystansie".
Do tej pory startowałem w zawodach, żeby zbierać doświadczenie. Jednak przychodzi taki moment, że człowiek chce czegoś więcej! Chcę czegoś co go zmobilizuję gdy atakuje "leń" i chce się zostać w domu na kanapie, a nie pocić się jak świnia na treningu! Cele same się nakreśliły-przez specyfikę zawodu jaki wykonuje- walka na wszystkich możliwych dystansach podczas MP lekarzy! Kiedy osiągnę ten swój Mount Everest? Nie wiem, ale marzenie o nim napędza mnie do coraz cięższej pracy na treningach! Ktoś zaraz mi może powiedzieć, że wśród lekarzy nie ma zbyt dużej konkurencji i, że nie jest to zbytnio ambitny cel! Mogę tylko powiedzieć wtedy, żeby ktoś zobaczył jakie rezultaty dają złote medale i czy są to czasy mało ambitne jak na amatorów! Jednak nauczony brać z życia największą z możliwych łyżek chce zacząć walczyć w biegach górskich (w biegach "płaskich" jestem skazany na pożarcie, nie posiadam takiej budowy anatomicznej) z najlepszymi w swojej kategorii wiekowej, a później może i o "coś więcej" niż tylko medale za udział...Czy zderzę się ze ścianą? Pewnie nie raz, ale znam swój charakter! Wiele razy upadnę, ale na koniec to ja będę zbierał laury-może to i nie skromne, co zrobić taki już jestem:)
Już w sobotę wyjazd do Zakopanego, do kuźni mej formy biegowej. Jednak tym razem jadę tam towarzysko, a trening będzie dodatkiem! Myślę, że samo przebywanie na wyższej wysokości nad poziomem morze i spacery pozwolą mi nabrać energii bo pierwszy start już tuż tuż...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Upór, wytrwałość i wiara, to droga na Twój szczyt marzeń! Brawo!!!
OdpowiedzUsuń