Kiedy 3 lata temu kupiłem pierwsze buty biegowe nie przypuszczałem wtedy, że to początek wspaniałej podróży. Okres pierwszych dwóch lat to wzloty i upadki tzn. było bieganie tak nieregularne, że mi teraz wstyd mówić o tym. Potrafiłem nie biegać miesiąc albo i dwa. Wtedy jednak wystartowałem w moim pierwszym górskim biegu rozgrywanym technikom anglosaską podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy. Niby 12 km z tego co pamiętam, ale tak mnie to "zniszczyło", że jeszcze tydzień po bolały mnie mięśnie. Nie mówię nawet ilu przekleństw użyłem podchodząc pod Jaworzynę Krynicką, ale blok operacyjny przy tym to "nic"! Po biegu myślałem, że to nie dla mnie i już nigdy nie będę chciał biegać po górach, a może bieganie to sport nie dla mnie. Jednak, mój charakter, który nie pozwala na porażki doprowadził do tego, że już mam za sobą obóz wysokościowy w Tatrach i kilka startów w biegach górskich, a nieregularność zamieniłem w codzienną ciężką pracę.
Dziś kiedy jestem po swoim pierwszym poważnym sezonie, po pierwszych ważnych debiutach patrze na przyszłość z wizją możliwości osiągnięcia czegoś więcej niż tylko/aż ukończenie poszczególnych biegów.
Teraz rzadko kiedy odczuwam radość biegania-najczęściej gdy biegam z kimś albo gdy testuje nowo zakupioną rzecz do biegania. Wtedy czuję się jak na początku tej przygody, która mimo tego, że stosunkowo krótko trwa to już całkowicie odmieniła moje życie. Po debiucie maratońskim stałem się pewniejszy siebie, bardziej opanowany czy też lepiej planuje życie. Wiem, że nie ma teraz rzeczy niemożliwych. Wszystko zależy od tego jak bardzo się poświecisz danej sprawie. Dlatego początkujący biegacze cieszcie się radością pierwszych kilometrów, bo to uczucie minie, ale dostaniecie w zamian coś czego wam nikt nie zabierze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz