wtorek, 24 grudnia 2013

Pogoń za kilometrami, choroba, przerwa...






W tych kilku słowach mógłbym opisać to co się działo od ostatniego wpisu na blogu. Czy to przez bieganie mnie tak długo tu nie było? I tak i nie! Rozpocząłem pracę dla portalu ultrabiegi.pl i musiałem poświęcić się pisaniu artykułu. Teraz będę mógł trafiać do większego grona czytelników, pomagając im zrozumieć problematykę medycyny sportu, rehabilitacji. Równocześnie będę miał mniej czasu na swoje prywatne "wywody i wypociny". Jednak nie będę ukrywał, że dzięki możliwości publicznego pisania spełnia się jedno z malutkich marzeń związanych z bieganiem. Coś kosztem czegoś, bo bieganie to tylko część mojego życia i to nie ta najważniejsza.

Treningi:

Przez te dwa i pół tygodnia zmieniłem trochę schemat treningów.Staram się, żeby w ciągu jednego tygodnia wykonać dwie jednostki treningowe podczas, których dam z siebie maksa: podbiegi i zbiegi, długi bieg w tempie startowym, bieg z tempem narastającym, kilometrowe odcinki biegane w trzecim zakresie. Reszta dni biegowych to luźne biegi z delikatnymi akcentami. Staram się nie zaniedbywać treningu siłowego choć brakuje mi na niego czasu i sił...

Kilometry:

Tak, tak nawet ja mam obsesje pokonywania kolejnych granic i barier. I tak zbliżam się do pokonania 3000 km w 2013 (z czego ponad 1/3 w ostatnich 3 miesiącach) co uważam za bardzo dobry wynik w pierwszym poważnym roku treningowym. Zostało jeszcze 9 km do pokonania. Cel na 2014? O tym napisze w kolejnym poście..

Choroba:

Są chwilę kiedy nawet najwięksi twardziele pękają i malutkie wirusy ich pokonują. Tak samo było ze mną. Cztery dni bez biegania bo mój brzuch był wykręcany jak ręcznik do "marchewy" na obozach. Cierpiałem nie dość, że z powodu choroby to jeszcze z faktu, że nie mogę biegać. Po tych czterech dniach po raz kolejny uświadomiłem sobie, że bieganie jest moim narkotykiem ( co prawda nie jedynym ). Jak nie mam okazji sobie strzelić "działki"to cierpię męki. Dlatego dziś po przerwie strzeliłem sobie 25 km:) Mimo, że nogi nie były idealne, czułem się osłabiony, a brzuch co chwile przypominał o sobie było to TO co  potrzebowałem!

Życie, a bieganie:

Tak na koniec małe przemyślenie. Kiedyś usłyszałem od bardziej doświadczonego biegacza, że to sport dla ludzi o mocnym charakterze. Dziś sam mogę się na ten temat wypowiedzieć. Bieganie długodystansowe, w górach to nie sport dla "słabych", ale to czy będziesz twardy nie zależy od tego czy się taki urodziłeś czy nie! Jeśli wytrzymasz trudy treningów i zawodów to musisz wiedzieć, że ten sport sam cię ulepi na nowo z takiej gliny, która nie pęknie przy pierwszej lepszej okazji. Każdy moment gdy wychodzisz z domu na trening jest kolejną cegiełką stawianą jako fundament Twojego charakteru. Pamiętaj 'zły trening to ten, który się nie odbył'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz