Krok za krokiem, metr za metrem, kilometr za kilometrem i tak pojawił się grudzień w moim kalendarzu. Listopad minął i już nie ma po nim śladu, no może prawie nie ma bo 411 km, które przebiegłem nie minęły bez echa. Był to kolejny rekordowy miesiąc pod względem pokonanych kilometrów! Powoli zbliżam się do 500 km, które chciałbym, żeby stały się regularnością miesięcznego przebiegu. Nie będzie to łatwe, ale gdy jesteś uzależniony to za każdym razem chcesz więcej i tak samo jest z moim bieganiem. Poza tym wychodzę z założenia himalaistów, którzy wracając z wyprawy już w głowie mają plan na kolejny swój "Everest", a to jak wysoko zawiesimy poprzeczkę zależy wyłącznie od nas! Nie zgodzę się tu z hasłami-"możesz, nie musisz"; gdy człowiek już tak daleko zaszedł już nie może przestać bo podświadomość nie pozwoliłaby mu na odkładanie treningów czy marzeń...
Miałem ostatnio czas poczytać różne opinie na temat biegaczy, ich stylu życia. Wiedza ludzi piszących artykuły o NAS jest porażająca. Weźmy pierwszy lepszy zarzut skierowany pod naszym adresem.
Biegacze mówią tylko o treningach, zawodach, czasach? Prawdą jest, że ciężko o tym nie mówić gdy jest się wśród SWOICH, ale gdy spotykam się z ludźmi, którym bieganie jest obojętne, rozmawiam o ciekawszych tematach! Bieganie to nudny temat i nie jest dobry do wieczornej kolacji czy do popijawy z kolegami.
Zarzuca się NAM, że jesteśmy wiecznie uśmiechnięci!? Co w tym kur... złego? Jakby każdy redaktor przebiegł tyle kilometrów co MY i miałby tak wielką satysfakcje jak MY to też miałby banana od ucha do ucha! Polacy to smutny naród-gdy biegam rano do pracy wszyscy są smutni bo wiedzą, że nie czeka na nich nic przyjemnego, a tylko tłok w tramwaju i praca po godzinach. Dlatego biegnąc uśmiecham się do ludzi, pozdrawiam kierowców stojących w korkach dziwnie patrzących na mnie! Chce dawać ludziom zupełnie mi obcym coś co jest bezcenne dla mnie.
JESTEŚMY samotnikami? Jawna bzdura. Uwielbiam towarzystwo innych ludzi, ale gdy idę na trening to nie ciągnę kogoś kto nie ma z tego przyjemności. Idę sam bo to chwila dla mnie, żebym mógł obcować sam na sam ze swoim ciałem. Wsłuchać się w rytm serca, czy oddech. To dla mnie ważne, a wręcz intymne. Dlatego gdy wracam z treningu jeszcze bardziej cieszy mnie obecność bliskich mi osób. Tego wymaga higiena relacji międzyludzkich i nic tu nie jest związane z tym czy jesteśmy biegaczami czy nie!
NASZE życie jest monotonne? Oczywiście dla kogoś kto nigdy nie kupił butów biegowych, a później kolejnych to życie biegacza może być nudne. Trening, dieta, zawody? Powiem za siebie-nie będę nigdy biegał maratonu poniżej 2:30, nie będę olimpijczykiem więc schemat życia nie jest, aż tak rygorystyczny co nie oznacza, że nie mam pewnych stałych elementów dnia!W tym wszystkim mam czas na chwilę zapomnienia tj.imprezy, nieprzespane noce, alkohol, "śmieciowe"jedzenie! Ja jestem BIEGACZEM-CZŁOWIEKIEM, który ma swoje słabości i normalne życie! Czy mam wyrzuty sumienia, że uważając się za ambitnego amatora/pół profesjonalistę czasem niweczę trudy treningu? Mam, ale co z tego? Daje z siebie maksa na kolejnym treningu i satysfakcja wraca! Więc nie jest tak nudno:)
Nic kończę! Na resztę zarzutów odpowiem następnym razem. Trzeba coś zjeść i iść na trening...
Jeśli się coś robi, zawsze przychodzi czas na rachunek sumienia. Ale jak mi zawsze mawiasz, nie sztuka upaść, sztuka z upadku się podnieść. To motto dzięki Tobie towarzyszy w mych treningach. Zawsze wierzę, że dojdę do celu!
OdpowiedzUsuń