Pierwszy krok, pierwszy kilometr, pierwsze 10 km i tak można bez końca wyliczać NASZE etapy, kolejne pierwsze razy! Każdy jest wyjątkowy, każdy wykuwa się w naszej pamięci tak wyraźnie, że o każdej porze dnia i nocy możemy sobie przypomnieć te chwile.Teraz kiedy stoję u progu debiutu w MP lekarzy-to będzie kolejny mój pierwszy raz! Czy zapłacę 'frycowe' czy moja zuchwałość pomoże mi w odniesieniu sukcesu? Myślę, że na tę i wiele innych pytań jak to czy na pierwszych 10 km pobije życiówkę na tym dystansie otrzymam odpowiedź w niedzielę 6 kwietnia:) Czy się boje? Tyle prób co życie postawiło przed mną do tej pory uodporniło mnie na takie sytuacje! Potrafię zmienić tremę, stres w siłę, która pomoże mi w osiągnięciu postawionych celów! Poza tym dlaczego mam się bać? Ciężko przepracowałem okres przygotowawczy i teraz jestem pełen wiary w to, że będę zbierał obfite plony! Ponad to co wymieniłem stawiam to, że ludzie, którzy są najbliżej mnie utwierdzają mnie w tym, że dobra ścieżką podążam i, że zawszę mogę na NICH liczyć! Dziękuję!
Wyjazd do Zakopanego poświęciłem na wycieczki, spacery i kilka treningów podczas, których koncentrowałem się na długich i trudnych technicznie podbiegach. Odpocząłem, naładowałem akumulatory bo jak zaczynię się wir zawodów to ciężko będzie znaleźć choć chwilę spokoju!Żałuję, że nie było czasu na długie wycieczki biegowe, ale nie można mieć wszystkiego i należy się cieszyć tym co mamy!
Poza głównymi celami na te sezon w ich cieniu realizuje swój poboczny cel czyli 4000 km w 2014. Jak mi idzie? Świetnie zbliżam się już do 1000 km więc nie ma na co narzekać! Jakbym miał więcej czasu na bieganie to mógłbym celować w 5 czy 6 tysięcy, ale wtedy nasuwa się pytanie-'Po co?' Przecież trening biegowy to jeszcze ćwiczenia siłowe, stabilizacyjne, a co najważniejsze wg mnie-REGENERACJA!
Dziś zrobiłem 19 km w pierwszy jak dla siebie zakresie biegu w średnim tempie 4:36. Jakie wrażenia? Lekkość, swoboda i znów już tak zapomniana euforia biegacza. Ciekawostką jest, że rok temu gdy debiutowałem w maratonie moje tempo startowe było...4:48, a teraz treningowo biegam szybciej! Jak tu nie wierzyć, że ciężka praca przynosi prędzej czy później zamierzone efekty!
P.S. Mi też się czasem nie chcę trenować! Nie będę tu pisał patetycznie jak większość blogerów-'pamiętaj, gdzie zaczynałeś...jesteś lepszy od innych...tylko słabi odpuszczają' te i wiele innych sloganów uderza w NAS codziennie!Zachowajmy spokój i stosujmy się do zasady-"Każdy ma prawo do słabości, byle ona nie stała się nawykiem".